Czwarta książka Katarzyny Rzepeckiej, czyli co wskoczyło przed selfem?

Czwarta książka Katarzyny Rzepeckiej, czyli co wskoczyło przed selfem?

Bookomorning! Tak dobrze czytacie, już niedługo na rynek książkowy wyjdzie pierwszy self Kasi Rzepeckiej. Jednak nim się do niego dobierzemy, weźmy pod lupę lutową premierę autorki "Jej bohater". Jak pamiętacie miałam przyjemność patronować przy jednej z książek Kasi, która okazała się fenomenalna, więc jak jest z tą?
Autorka ponownie zabiera nas w górskie klimaty, które tak pokochaliśmy w jej poprzedniej twórczości. Poznajemy zagubioną, choć waleczną Hanię oraz zamkniętego w sobie Eryka. Każde z naszych bohaterów nosi swój bagaż doświadczeń, próbując wspólnie go udźwignąć. Tylko czy będą umieli pokochać ponownie? Czy znajdą w sobie odwagę do walki o zaufanie? 
W tej książce znalazłam wiele plusów. Począwszy na twistach fabularnych, skończywszy na kreacji bohaterów. Jednak Kasia przyzwyczaiła mnie do tajemnic, a tego zaś mi zabrakło. Za to nadrobiła ten brak tworząc postać, o której będzie kolejna część (ale to ciii), niezastąpionym humorem oraz swoim stylem.
Utarczki między głównymi bohaterami są złotem, niejednokrotnie śmiałam się do łez. Co fajnie zapełniało mi ten lekki niedosyt, zaś brat głównego bohatera dopełniał obraz jakiego oczekiwałam od autorki. Ponownie ujrzycie fenomenalne pióro, które wciąga czytelnika na wiele godzin całkowicie bezwarunkowo. Co najważniejsze z każdą kolejną książką mam wrażenie, że Kasia niczym mnie nie zaskoczy, a jednak... Możemy zaobserwować jej progress, starannie dociągnięte opisy i uczucia. Jest to kolejna książka, która idealnie przenosi czytelnika w miejsca wykreowane przez autorkę.
Jednak pomimo całej ekscytacji krążącej we mnie, muszę przyznać, iż zawalił wydawca. W książce główny bohater podkreśla, że nie miał ślubu z byłą partnerką, zaś opis na okładce jasno mówi "była żona"... Cieszę się, że zauważyłam to po przeczytaniu książki, gdyż zostawiłoby to lekki niesmak podczas czytania. Z czasem nauczyłam się oddzielania pracy wykonanej przez autora, od tej wykonanej przez wydawcę. W tym przypadku bez cienia wątpliwości mogę obwinić zespół wydawniczy. 
Podsumowując, Katarzyna Rzepecka wciąż plasuje się w moim top dziesięć polskich autorek. Jej styl niezmiennie oczarowuje czytelnika, pomysłowość zaskakuje, a świat przedstawiony wciąga bez reszty. Czy mogę wam polecić tę książkę? Tak, z czystym sumieniem. Czy czekam na kolejne jej książki? Oczywiście! Jednak pozostanę przy stwierdzeniu, iż wydawcy powinni bardziej przykładać się do swojej pracy...
⭐⭐⭐⭐/5
Joanna Chwistek, czyli jak to jest z tymi debiutami?

Joanna Chwistek, czyli jak to jest z tymi debiutami?

Bookmorning moje mole! Dziś wyjątkowo przybywam z czymś, co ciężko znaleźć na Czytelnisku, mianowicie: z patronatem. Jak wiecie należę do osób czepialskich, ciężko mnie zadowolić, a jak komuś się uda: to mamy cud! Również dobrze znacie moje podejście do patronatów, nie biorę nic w ciemno, nic. Wychodzę z założenia, że autor szanuje swoje zdrowie psychiczne, a ja swój czas. Dzisiejsza debiutantka podjęła ryzyko, a ja jestem wdzięczna, że to zrobiła. Dlaczego? Zaraz wam powiem.
Cesare Accardo to mężczyzna z zasadami, choć włoska familia zmieniła struktury, to on postanowił być na szczycie łańcucha pokarmowego. Jako szanujący się włoski mężczyzna i drapieżnik, w życiu nie przypuszczał, że da się złapać w pułapkę... i to przez swojego przeciwnika. Jednak jak powszechnie wiemy, nie istnieje nic czego nie załatwią pieniądze? A jak wiadomo również, czego w towarzystwie nie widać, tego nie obgadają. Dlatego warto szybko usuwać problemy albo odsyłać...
May Castellano jest ucieleśnieniem wszystkiego co wzgardzone we włoskich tradycjach familijnych. Rozwiązła jak szlauf od hydrantu, pijąca butlę więcej od Zenka, wciągająca szybciej niż odkurzacz. Jednak, które z tych określeń jest realnym odzwierciedleniem czynów kobiety? Będąc najstarszą córką rodziny Castellano trafia wprost do rąk człowieka, który ma władzę i możliwości, aby zniszczyć tę skorupę, jaka z niej pozostała. Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście szata zdobi człowieka?
Jak widzicie dałam wam jakiś kąsek, za dużo nie mogę... Oczywiście to nie koniec. 
Joanna Chwistek tworzy nam strukturę mafijną opartą na tych co funkcjonowały. W praktyce wyszło to świetnie, gdyż autorka daje nam od początku znak, że nie trzyma się ściśle określonych form, zaś jej książka jest fikcją i światem opartym jedynie na zarysie. Kolejne czym zapunktowała sobie u mnie, to postacie. Zarówno pierwszo, jak i drugoplanowi są genialnie wykreowani. Mają duszę, a ciężko znaleźć to zazwyczaj w książce. Następnie rozbroił mnie humor! Borze szumiący... Płakałam ze śmiechu, coś niebywałego! Polecam dowcip autorki, jest bezbłędny. Słowne utarczki między wieloma postaciami, są złotem! 
Sama fabuła jest z pewnością oryginalna, Pani Chwistek porusza parę ważnych problemów, takich jak: alkoholizm, gwałt czy narkomania. Tu jestem wdzięczna, że nie umniejszyła problemu, wręcz przeciwnie. Pokazała całą wewnętrzna walkę bohaterów, jak i coś czego nie pokazuje wielu autorów: walkę najbliższego otoczenia. Wpływ uzależnieni, krzywd, na osoby nam najbliższe. Choć nie są to proste tematy, przyznaję autorka poradziła sobie śpiewająco. 
Książka przepełniona jest wieloma emocjami, namacalnymi emocjami, co naprawdę rzadko się trafia. Za ogromny plus możemy przyjąć również to, że autorka nie trzyma się ścisłych ram czasowych więc sprytnie ominęła możliwości błędów merytorycznych, czym pozytywnie mnie zaskoczyła.
Podsumowując, Joanna Chwistek to pierwsza debiutantka od ponad roku, która zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie. Przyjmując ten patronat miałam świadomość potencjału jaki ma w sobie, jednak nie podejrzewałam, iż przekroczy on moje wyobrażenia i stanie na szczycie. Jeżeli już macie Chwistek na półce, nie odkładajcie, gdyż autorka nie spoczywa na laurach, tylko szykuje kolejne swoje powieści. Ze swojej strony gwarantuję wam, że czas spędzony z tą książką będzie czymś, czego długo nie zapomnicie...
Dziękuję za zaufanie autorce i za wspólną pracę wszystkim patronom 💜
⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Niemożliwa para" niemożliwie słodka i zabawna ❤️

"Niemożliwa para" niemożliwie słodka i zabawna ❤️

Q: Czytacie romanse młodzieżowe? Macie swoich faworytów? ☺️

Bookmorning! Dziś słodziutko i lekko, a to za sprawą książki, która jest kolejnym must have na mojej liście. "Niemożliwa para" łączy w sobie wszystko co lubię, czyli co?
Uwielbiam motyw szkolny, w tej propozycji jest on świetnie pokazany. Ponad to wątek miłosny, związek Iris i Paige totalnie mnie kupił. 
Książka pokazuje nam też trudy dojrzewania, problem adaptacji w otoczeniu, do którego należymy. Wszystko jest owiane otoczką humoru i lekkości, co sprawia, że czyta się naprawdę przyjemnie. Sama Claudia, pomimo iż gdzieś błądziła w swoich uczuciach, stała się bohaterką, dla której chętnie zarwę nockę. 
Przedstawienie przez autorkę wielu wątków świetnie ze sobą współgrało, a ukazane przez nią charaktery postaci i ich rozterki, kupują całkowicie i bez sprzecznie. 
"Niemożliwa para" to na pewno pozycja dla osób, które chcą choć na chwilkę oderwać się od rzeczywistości, poczuć słodkie trudy dorastania. Genialnie przedstawiony konflikt wewnętrzny głównej bohaterki, bo kto z nas kiedyś nie odpychał miłości?  
Autorka bardzo dobrze gra na naszych emocjach i kiedy już myślimy, że będzie świetnie!... Coś pójdzie nie tak. Kolejną sprawą jest poczucie humoru, płakałam ze śmiechu momentami! Mam tylko nadzieję, że kolejne książki od pani Millis będą równie zabawne, bo ja się pisze. 
Podsumujmy, w książce zawarty jest przekaz, który całkiem mnie kupił. Mamy świetnie zobrazowane wszystko, a moja dusza gamera została również nakarmiona. Lekki styl, świetnie rozłożona fabuła i wątki, co składana nam się na bardzo przyjemną książkę.  Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić wam tą książkę i zaprość na przygodę z Claudią, Gideonem, Iris i Paige. 
Dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za cudowną paczkę ❤️
⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Magiczne wrota" czyli niebywale zaskakujący debiut Magdaleny Słuszniak!

"Magiczne wrota" czyli niebywale zaskakujący debiut Magdaleny Słuszniak!

Q: Co myślicie o łączeniu gatunków w fabule? Zdarzyło się wam sięgać po takie książki?

Dzień dobry czytelniskowcy, jakiś czas temu zerkałam na Legimi, aby sprawdzić "Magiczne wrota" i wiecie co? Wydawca zawalił łamanie i skład ebooka. Dlatego sięgając po wersję papierową, robiłam to z duszą na ramieniu... Na szczęście, tu nie zawiódł! Choć wydawnictwo ma strasznie dziwny sposób druku i łamania, nie popsuło mi to książki. 
Pierwszym zaskoczeniem były imiona bohaterów, w życiu nie przypuszczałbym, że polskie imiona tak mi przypasują, a jednak! Nigdy nie czytam cudzych recenzji zanim sama nie wyrobie sobie zdania, to też pominęłam te cuda co ludzie wypisują, a wierzcie mi to są cuda na kiju. 
Sam pomysł jest genialny, połączenie fantastyki, satyry, romansu, a wszystko osadzone w państwie, które przeżywa swój upadek. Toczy walkę o Magiczne Wrota... Bramę skrywająca coś o wiele groźniejszego niż wrogie wojska. Co mnie zaskoczyło, to fakt iż autorce udało się wywoływać paletę emocji, tak przeciwstawnych, w tak krótkich odstępach. Bardzo płynnie przechodzimy od śmiechu do smutku czy złości, z pewnością to ogromny atut samej autorki. Niewielu autorów potrafi tak operować emocjami czytelnika. Kolejna sprawa to humor, wiem że nie każdy ma tak dziwne poczucie humoru jak ja, jednak niebywale miło było zobaczyć ten humor w książce. 
Postacie stworzone są momentami chaotyczne, a pęd myśli głównej bohaterki może zdezorientować. Weźmy pod uwagę to że, Iga po prostu jest takim impulsywnym wariatem. Co w konsekwencji daje waleczną i kochaną przez lud następczynię. Język w książce ponoć został uznany za infantylny... Bez urazy dla osób, które to wymieniły ale: przypominam, iż to wciąż jednak fantastyka, usytuowana w czasach gdzie raczej "ziom przybij grabe" nie było na porządku dziennym. Moim zdaniem język ukazany tam jest całkowicie dopasowany, ba zasób słownictwa samej autorki jest naprawdę obszerny, przez co nie mamy co drugie słowo powtórzeń. 
Świat przedstawiony przez autorkę jest słodko - gorzki, przez to staje się bardziej namacalny, realny. Co do błędów, jedyny moment kiedy miałam zagadkę to: chwila między karczmą, a biblioteką. Jak tak szybko im się udało tam wrócić, nie wiem. Weźmy oczywiście pod uwagę, iż to debiut więc jak na pierwsze dziecko to jest ono bardzo, bardzo dobrze dopieszczone. 
Podsumowując, nie znajdziecie tam błędów fabularnych czy logicznych. Świat stworzony przez autorkę jest poszarpany, mroczny, choć cudownie wciągający. Czy czekam na kolejny tom? Tak. Czy w końcu zdecydowałam, który team jestem? Nie. Zarówno Erwin jak i Edgar mieli swoje wady oraz zalety. Co sprawia, że z chęcią spotkam się z obojgiem ponownie. 
Gratuluję tak udanego debiutu oraz świetnego połączenia gatunków, które sprawiło, iż książka okazała się naprawdę dobrym światem do zwiedzenia. ❤️
⭐⭐⭐⭐/5
"Dziewczyna znikąd" czyli kolejny tom serii "Ulic strachu", chociaż wcale nie drugi...

"Dziewczyna znikąd" czyli kolejny tom serii "Ulic strachu", chociaż wcale nie drugi...

Q: Film czy książka? Jaka adaptacja filmowa chwyciła was za serca, a jaka była totalną klapą?

Bookmorning! Przed nami następna książka z serii "Ulice strachu", w Polsce wydana jako druga, w oryginale jest to trzeci tom. Czy sprawia to problem? Nie. Każda książka dotyczy innych bohaterów, jedynym wspólnym czynnikiem jest właśnie: ulica strachu. Ja zaczęłam od "Zabójczych gier" i osobiście mogę wam zasugerować, abyście zaczęli od "Dziewczyny znikąd". Dlaczego? Już wam mówię.
Michael wiedzie spokojne życie w ostatniej klasie liceum sideshyde, do momentu aż na jego drodze staje Lizy. Dziewczyna nie posiada w swoim życiu nic, żadnej historii czy dóbr materialnych. Pomimo ostrzeżeń jego dziewczyny, Pepper; Michael nawiązuje bliższe kontakty z dziewczyną znikąd... Wypad na skutery z firmy jego ojca, zmienia już na zawsze beztroskie chwile, na wyścig z czasem. Czy Michael odkryje kim tak naprawdę jest Lizy? Czy nieszczęśliwy wypadek na skuterach śnieżnych, rzeczywiście odmieni naszych bohaterów? Jeżeli tak, to co dzieje się z ciałem po śmierci? I tu odpowiedzi, musicie poszukać sami! 
Mam nadzieję, że wam nie zaspoilerowałam. Kolejna część z tej serii, jest lżejsza. Nie ukrywam, poczułam ulgę i wiem jak to dziwnie brzmi. Po prostu "Zabójcze gry" były mocniejsze, choć nie mówię, że ta część była gorsza. 
Ponownie autor daje nam swoje lekkie pióro, świetne splity fabularne i genialne napięcie. Chociaż nie jest już tak, że gdzieś tam czujemy oddech na plecach. Tu również widać tę znajomość anatomii człowieka od środka (co popycha mnie znowu do przemyśleń: jak?!), Jednak tą część nie bałabym się dać np. czternastolatkowi przeczytać, zaś przy poprzedniej - zawahałabym się. Strasznie podoba mi się sposób budowania napięcia, grozy przez autora. Nie spotkałam się jeszcze z tak splecionymi wątkami, które ostatecznie pasowały do siebie jak ulał. 
Z pewnością była to książka z dreszczykiem, taka po której zastanawiamy się: czy to mogło dziać się na prawdę? To wyobraźcie sobie teraz, jak autor umiejętnie wpływa na psychikę czytelnika... kosmos! Miałam cichą nadzieję, że znajdę coś o co będę mogła się przyczepić, bo nie napiszę przecież: ponownie autor zwalił mnie z łóżka, ze strachu! Jednak napiszę. Bo nic nie znalazłam. 
Podsumowując, książka jest świetna choć słabsza od poprzedniczki, przez co sugeruję zacząć przygodę z "ulicami strachu" właśnie od niej. Autor spokojnie może siedzieć na tronie mistrza grozy młodzieżowej, raczej nie prędko znajdę tak udaną serię z dreszczykiem. Moje gratulację dla całego zespołu wydawniczego, wykonaliście ponownie kawał dobrej roboty, gratulację ❤️
⭐⭐⭐⭐/5
"Diabły Reno" Martyna Keller i jej odnajdywanie sposobu przekazywania informacji.

"Diabły Reno" Martyna Keller i jej odnajdywanie sposobu przekazywania informacji.

Q: Czy macie jakiś swój ulubiony debiut, który zwalił was z nóg? 

Witajcie czytelnicy, przy okazji recenzji zmienia się również forma postów. U góry będą pojawiać się pytanie dotyczące postów, recenzji lub gatunku książkowego. Mam nadzieję zmiany wyjdą na lepsze, ale tego dowiemy się z czasem.
Martyna Keller i jej "Diabły Reno" zadebiutowały w lipcu tego roku na naszym rynku wydawniczym. W ogólnym odbiorze książka nie wypada najgorzej, jednak ku mojemu przerażeniu - nijako. Autorka ma bardzo lekki styl, o czym wiedziałam już wcześniej. Również jej warsztat jest przyjemny, a język jakim operuje bogaty. Mimo wszystko zabrakło mi czegoś, akcji. Cały czas mam nieodparte wrażenie, że autorka zostawiła sobie cały zeszyt informacji, których poskąpiła czytelnikowi; podkreślam, iż książka to niezły grubasek... A akcja, rozwija się fajnie w zasadzie pod koniec. Podoba mi się to, że autorka potrafi fajnie wykreować otoczenie, bohaterów czy zobrazować dane sytuację. Problem pojawia się, gdy trzeba udzielić informacji, rzucić jakiś kąsek czytelnikowi. Wtedy niestety, ale pojawia się lekka pazerność i takim sposobem przez większe pół książki... Nie wiem prawie nic. Oczywiście, dostajemy jakieś strzępki, które w pewien sposób intrygują, jednak to za mało żeby rozbudzić czytelnika i pchnąć na polowanie. 
Za to moi drodzy końcówka zaciekawiła mnie do tego stopnia, iż nie mogę sobie odmówić spotkania z tą dwójką w kolejnej części. 
Podsumowując, czy książka zmiażdżyła mnie? Niestety nie. Czy przekonał mnie warsztat autorki? Zdecydowanie tak. Z pewnością chcę zobaczyć jak jej kariera pisarska się rozwinie, Martyna ma smykałkę, pozostaje pytanie: jak tym pokieruje? 
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz wydawnictwu Niezwykłe oraz autorce ❤️
⭐⭐⭐/5
"Wierna towarzyszka" zakończenie trylogii fenomenalnej autorki

"Wierna towarzyszka" zakończenie trylogii fenomenalnej autorki


✨ RECENZJA PATRONACKA ✨
 Bookmorning Mole książkowe! Jak wiecie ostatnimi czasy było mnie mniej, jednak wracam ze zdwojoną siłą. Koniec wakacji, pora brać się do roboty! Dziś dla mnie jest smutny dzień, ponieważ dopóki nie wyszedł ten post, mogłam udawać, że to nie koniec i bohaterowie trylogii od Ingi Juszczak, wyskoczą nam zza rogu z kolejną historią... Nim powiem wam co nieco o książce, pragnę podziękować Indze nie tylko za patronat, ale też za przyjaźń. Mam nadzieję, że kolejne jej kroki w świecie wydawniczym będą zdecydowane i równie twórcze, a ja z pewnością będę je śledzić z uśmiechem. Przejdźmy do konkretów, wiem że na to czekacie! 
Kiedy świat zaczyna iść w dobrym kierunku, a szczęście wydaje się przepełniać każdy skrawek w zasięgu wzroku Ellie... Na jaw wychodzą sekrety, które w życiu nie powinny ujrzeć światła dziennego. Zarówno Diego jak i jego świeżo poślubiona małżonka, są zmuszeni wystawić się na kolejną próbę. Jednak czy tym razem, miłość będzie równie silna? Czy Diego znajdzie złoty środek na spokojne życie, w świecie pełnym przemocy i narkotyków? Jak kobietę zmienia miłość do tego jedynego, a co najważniejsze ile jest wstanie wybaczyć...?
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie dała wam więcej pytań niż odpowiedzi. Uważam, że odpowiedzi musicie znaleźć sami, czytając tę książkę. Ja jedynie mogę pokazać delikatnie, ile ona w sobie zawiera, a jest w niej ogrom emocji. Przy pierwszym tomie, kupił mnie śmiech. Przy drugim pasja, miłość, postęp autorki. Przy trzecim... Jestem pewna, że zainwestowałam swój czas właściwe. Dostałam wszystko na co czekałam, a nawet więcej. Widać samoświadomość autora, podczas tworzenia, każdy detal jest opisany z dokładną starannością, a rozwój warsztatu wciąż winduje. 
Przede wszystkim: emocje. Dialogi, opisy są wypełnione po brzegi. Kiedy Ellie przechodzi załamanie, wy z nią. Wygrywa pożądanie? Poproszę wiadro z wodą. Uwielbiam tak żywe emocje, które pozwalają mi poznać nie tylko bohaterów ale i ich twórcę. 
Poznacie tu całkiem inne wcielenie Diego, takie jakiego nie przedstawiała nam jeszcze Inga. Ellie również, ale w tej sprawie zrozumiecie dlaczego, czytając. Nabrałam jeszcze większego szacunku do jej osoby, podziwu do odwagi i miłości... do tak delikatnego serca.
Autorzy zawsze pytają o ulubione fragmenty, postacie. Fragmentu wam nie wskaże, gdyż sypnę za dużo i będzie draka. Za to powiem wam, że najciężej żegna mi się z Miguelem. Kocham tego gościa, jest i będzie moim numerem jeden! 
Podsumowując, żegnam tę trylogię z łzami. W każdym tomie dostałam coś innego, niepowtarzalnego. Przy każdej części miałam zaszczyt patrzeć, jak autorka się rozwija i z dumą przyznaję, że idzie jej coraz lepiej. Jest po prostu właściwą osobą, we właściwym miejscu. Was, zapraszam do zakupu książki, zachęcam do poznania całej trylogii, jeżeli jej nie czytaliście. Dajcie się porwać w wyśmienitym towarzystwie, już dziś.❤️
Dziękuję za zaufanie Inga, mam nadzieję, że kolejne twoje książki będą jeszcze większym sukcesem. ❤️❤️
⭐⭐⭐⭐⭐/5
"DOGS" czyli powrót do Greer i świata rządzonego przez Zakon Jelenia.

"DOGS" czyli powrót do Greer i świata rządzonego przez Zakon Jelenia.

Dzień dobry Mole, pamiętacie "STAGS"? Właśnie przyszła pora na drugi tom, czyli "DOGS". Autorka tym razem przyszykowała nam dosłowną bombę emocji, akcji i najważniejsze: intryg, zagadek. W swoim dorobku literackim Pani Bennett może poszczycić się trzema wydanymi książkami. Jednak nie spoczywa na laurach, gdyż już ogłosiła, że oprócz oficjalnego "FOX" pojawi się też "TIGERS". Dlatego warto już teraz sięgać po dwa pierwsze, aby na bieżąco śledzić losy Greer i jej przyjaciół. 
Po traumatycznych przeżyciach, Greer, Nel oraz Shafeen; rozpoczynają przygotowania do projektów, które mają być ich furtką na wymarzone studia. Śmierć Henry'ego ciągnie się ogromnym cieniem za naszą bohaterką, nie pomaga fakt, że po rozwikłaniu zagadki, stary opat umiera... a miejsce w szkole znajdują bliźnięta de Warlencourt. Ku zaskoczeniu naszej bohaterki, okazują się spokojnymi i utalentowanymi, młodymi ludźmi. 
Jednak co się stanie, gdy zwierzę okaże się łowcą? Jak średniowieczna sztuka teatralna może odmienić życie? I co najważniejsze... czy jeżeli nie widzimy ciała, to możemy przyjąć, że doszło do zgonu...? A te pytania musicie rozwikłać sami! Sięgając właśnie po "DOGS".
Mam nadzieję, że dużo wam nie zdradziłam. Niestety więcej nie mogę wam powiedzieć, gdyż w książce jest za dużo nowych wątków, przez co wprowadzenie was może okazać się błędem i zabrać radość z czytania. 
Autorka ponownie staje na wysokości zadania, kiedy myślę, że już mnie nie zaskoczy... ona zrzuca bombę. Reaserch w tym tomie, to totalny majstersztyk! Objętość faktów zawartych w niej jest obłędna, przez co wuj google miał roboty. Opłaciło się. W poprzednim tomie dostajemy naiwną bohaterkę, za to w tym Greer rehabilituje się. Jest ostrożniejsza, choć zawzięta i uparta. Co ostatecznie wyszło znakomicie, idealnie zgrywając się z nową odsłoną Nel. Tu również czeka was zaskoczenie, ta postać tym razem okazała się całkowicie pozytywnie odebrana przeze mnie. W poprzedniej części była mi w zasadzie obojętna, za to teraz całkowicie wkradła się w moje łaski.
Mamy kolejną intrygę, zagadkę i multum emocji. Bardzo dobrze rozłożone wątki, które śmiało się ze sobą przeplatają, nie rozpychając się; zapewnią wam parę godzin udanego czasu. Jedno jest pewne, od książki bardzo ciężko się oderwać! Dlatego siadając weźcie ze sobą zestaw czytelniczy: koc, herbata, przekąski. Odkładając ją, płynnie wracałam w klimat, a momenty rozstania z książką były ciężkie... 
Podsumujmy, osobiście bawiłam się świetnie czytając drugi tom. Czy okazał się lepszy? Na pewno. Czy go polecę? Polecę oba tomy. Książka jest skarbnicą ciekawych faktów, zbiorem zagadek oraz genialnym twistem fabularnym. Po prostu sięgnij, poznaj odmienioną Greer MacDonald i poczuj magię intryg. 
⭐⭐⭐⭐⭐/5
Czas zacząć grę...

Czas zacząć grę...

Booknight wszystkim, dziś pójdziemy w całkowicie inną stronę, mianowicie: groza. Horrory od zawsze budziły we mnie śmiech, przecież zawsze wiadomo, że zginą, pójdą tam gdzie nie powinni, zagrają w grę (która ich uśmierci). Kino grozy i dreszczy, dla mnie jest kinem komediowym i pokazem naiwności. Za to z książkami, sprawa wygląda całkowicie inaczej. Książki pobudzają nasz mózg, wyobraźnię... wymuszają wręcz na nas, abyśmy czuli strach. Oczywiście te dobrze napisane, a czego innego można się spodziewać po R. L. Stine, jak nie epickiego horroru? Dwa z nich trafiły w moje dłonie i muszę się przyznać, że zmiotły mnie z planszy totalnie. A mowa o "Zabójczych grach" z serii Ulice strachu. Przyznaję, przy filmach się śmiałam, za to z książkami nie poszło już tak śmiesznie.
Kiedy w towarzystwie trafia wam się geek komputerowy, kojarzycie go jako świra i pasjonata gier. Kiedy trafia się sportowiec, nikt nie oczekuje więcej niż rozmów o sporcie. Za to kiedy wpadamy na zakamuflowanego psychopatę, nikt go nigdy nie podejrzewa! 
Jedno nocna impreza na prywatnej wyspie zmienia się w grę... W grę o życie i przetrwanie. Kiedy nic nie podejrzewająca Rachel dostaje zaproszenie od przystojnego, choć całkowicie poza jej zasięgiem Brendana, nie spodziewa się jak "wystrzałowy" weekend ją czeka. Dziewczyna pomimo protestów przyjaciółki oraz byłego chłopaka, płynie na wyspę w towarzystwie znajomych z rocznika. Wtem zaczyna się gra...
"Kto chce zagrać w wisielca?"
Więcej wam nie zdradzę ale ktoś chętny zagrać? Cóż ja na pewno nie. Poważnie po przeczytaniu tej książki wszelakie gry zaczęły mieć mordercze podteksty, weźmy taki monopol. Staniesz na moim polu i pyk po paluszku... Dobra już milczę w kwestii gier.
Przez książkę leci się ciurkiem, dosłownie. Jest tak świetnie napisana i naładowana napięciem, że nie sposób ją odłożyć (do tej pory dumam czy to był strach, czy ekscytacja). Do tego ogrom zagadek, który działa pobudzająco, przerażająco i nie ukrywam: efektywnie. Nie bez powodu autor jest nazywany drugim Kingiem, widać to już po pierwszych rozdziałach. Oczywiście nie byłabym sobą, jeżeli nie wytknęła bym tej obłędnej okładki. Kolor jest zabójczy! Równie zadziwiający co poziom wiedzy autora odnośnie wnętrzności ludzkich... Nie przedłużam bo przede mną kolejna część, której pierwsze rozdziały już znam i mój mózg krzyczy "wiej!!", nigdy nie byłam dobra w słuchaniu swoich przeczuć... 
Podsumujemy teraz tom pierwszy. Akcja, pomysł, groza, świetne kreacje bohaterów i co najważniejsze: emocje! Żywy strach, widoczny na każdej stronie tego zabójczego ustrojstwa, sprawia że nie pozostaje mi nic innego jak przyznać rację, założyć koronę autorowi i udawać, iż wcale się nie bałam! 
Dziękuję wydawnictwu Media rodzina za możliwość poznania tej serii.
⭐⭐⭐⭐⭐/5
"STAGS" polowanie czas zacząć...

"STAGS" polowanie czas zacząć...

Witajcie czytelnicy, dziś będziemy mówić o książce, po którą sięgnęłam z polecenia. Okazała się na prawdę świetnym wyborem! 
STAGS, to prywatna szkoła z wiekową tradycją. W zasadzie wszystko włącznie z terenem, gronem pedagogicznym oraz hierarchią jest wiekowe... Greer szczęśliwie udaje się zdobyć stypendium, właśnie w tej prestiżowej szkole. Czeka ją wyborne wykształcenie, nowe przyjaźnie i najważniejsze, cudowne otoczenie rodem z filmów. Szkoda tylko, że nie z filmów komediowych czy baśniowych. Na miejscu naszą bohaterkę spotyka nie małe rozczarowanie, już po paru dniach przekonuje się, że z przyjaźni nici. W zasadzie oprócz wykształcenia nic dobrego, stąd nie wyniesie. Tu całkowicie się nie pomyliła... bo pora zacząć "polowanie strzelanie wędkowanie".
Ta książka jest po prostu genialna! Nie wiem jak, kiedy ale autorka po prostu sprawiła, że ją pokochałam. Oczywiście żeby mieć porównanie, przeczytałam poprzednią książkę autorki, "Bezludna wyspa", i śmiało stwierdzam, że "STAGS" to inny poziom! Stworzenie takiej struktury, jak jest w tej książce, to nie lada wyczyn. Dodatkowo pociągnięcie tej fabuły, bez potknięć w faktach, jest po prostu wybitne. Czytałam niejednokrotnie książki, gdzie koncepcja, pomysł były "łał!!", jednak autorzy gubili się w swoich pomysłach. Wisienką na torcie jest reaserch i kreacje bohaterów. Fakty zawarte w książce są rzetelne, autorka musiała poświęcić mnóstwo czasu, aby wypuścić do rąk czytelników tak dopieszczoną książkę. Co do bohaterów, osobiście uważam, że różnorodność wśród nich, ale i złożoność charakterów nadały całej książce wyśmienitego charakteru. Choć Greer przez swoją naiwność napawała mnie śmiechem, to jednak jest jedną z tych, które chętnie poznałabym na żywo. Styl jest lekki, przez to lecimy ekspresowo i z przyjemnością, widać iż to nie jest debiut, a sama autorka wyrobiła sobie już lekkie pióro. 
Ponad to co już wam wyśpiewałam, na naszym rynku książkowym lada moment pojawi się kolejny tom, a mianowicie: "DOGS". Ja już po lekturze i zdradzę wam, że będzie jeszcze lepiej! 
Podsumowując, książka zostanie moim must have, to na pewno. Czy będę sięgać po inne dzieła autorki? Tak. Uwielbiam klimat grozy, prywatnych szkół i naiwne choć zawzięte bohaterki. Polecam zapoznać się z tytułem, który znajdziecie też na Legimi! Co jest świetnym ułatwieniem i opcją dla e-bookowych freaków. Dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za możliwość poznania tej książki, a szczególnie Maksowi, przez którego zarwałam nockę dla tej pozycji 😂❤️
⭐⭐⭐⭐/5
"Vortex" dystopii nigdy dość! Daj się ponieść ku przyszłości...

"Vortex" dystopii nigdy dość! Daj się ponieść ku przyszłości...

Dzień dobry czytelniskowcy, już prawie miesiąc temu do waszych dłoni trafiła historia, która pochłonęła mnie bez reszty. Zawsze pociągała mnie okrutność i surowość dystopijnych światów, jednak "Vortex" okazał się szczególny do tego stopnia, że postanowiłam poszerzyć swoje zbiory o oryginalne wydania. Macie takich swoich ulubieńców? Ja mam paru, głównie niemieckie pisarki ale znajdę też np. australijską. 
Vortex, pierwotna siła, energia niezmierzalna, surowa. Świat po wielkiej eksplozji pra vortexu, nie jest już taki sam. Wszystkie żywe organizmy na skutek wybuchu zaczęły mutować i łączyć się z żywiołami. Wszystko się zmienia...
Elaine staje przed najważniejszym dniem w swoim życiu, wyścigiem vortexami. Przygotowywana od lat, niespodziewa się, że nie wszystko pójdzie tak jak tego oczekuję. A jej nadzwyczajne umiejętności staną się wysoce pożądane, przez wszystkich przedstawicieli nowego świata. Czy w tym okrutnym świecie Elaine znajdzie sprzymierzeńców? Czy przystojny, choć zarozumiały Bale, okaże się dobrym wyborem w walce? 
Boże, co to było?! Książkę pochłonęłam dosłownie, nie było półśrodków, przerw czy oddechu. Historia Elaine i Bale'a to kolejny must read tych wakacji. Totalnie fenomalny świat, w którym osobiście chciałabym się znaleźć! Nie znajdziecie tu pustych, bezkresnych opisów... Za to wszystko będzie tak zobrazowane, że momentami poczujecie przyciąganie vortexu. Uwielbiam takie książki i bez cienia wstydu, polecam. 
Lekki i przyjemny styl, świetne tłumaczenie, przez to mamy kombinację idealną, która pozwoli nam przyjemnie płynąć przez ten świat. 
Nie martwcie się autorka zadbała o każdego, mamy wątek miłosny, akcji, dramatu, paleta emocji. Takie książki sprawiają, że po prostu chce się czytać. Autorzy tworzący światy zawsze mają mój podziw, bo stworzenie takiego świata jest ogromnym wyzwaniem. Dopilnowanie żeby wszystko się ze sobą zgadzało, obrazowanie tego czytelnikowi... Coś niesamowitego!
Kreacje bohaterów również były genialne, zaciętość Elaine, jej nie zachwiana wiara, sprawiły że z przyjemnością poznawałam ją coraz lepiej z każdą stroną. Postacie drugoplanowe nie były mdłe, one stanowiły naprawdę wyraźny motor działania książki, przez co przepadałam jeszcze bardziej...
Już kończąc, zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę. Ja na czasie pochłonęła dwa kolejne w oryginale, gdyż nie wytrzymam i muszę wiedzieć co dalej! Dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za możliwość poznania tej historii. Będę czekała na kolejne tomy, które mam pewność, pokochają czytelnicy. 
⭐⭐⭐⭐⭐/5
Zapowiedź patronacka ✨

Zapowiedź patronacka ✨

✨ ZAPOWIEDŹ PATRONACKA ✨

 Booknight Moliki! Jak sami wiecie, nie daje zapowiedzi, po prostu wolę od razu pokazać swoje zdanie, ba ja mam gotową recenzję... Jednak dziś dam wam zapowiedź, ponieważ akurat ta książka zasługuje na osobne miejsce. Mowa tu oczywiście o ostatnim tomie trylogii od Ingi Juszczak "Wierna Towarzyszka". To kontynuacja losów Diego i Ellie, którzy wciąż walczą. Osobiście uważam, że jest to najlepsza część ale z chęcią poznam wkrótce wasze zdanie.
Dziękuję, że znowu znalazłam się w gronie patronów z tak przebojowymi osobami 💋
Macie swoje ulubione trylogię? I co najważniejsze znacie już historię tej dwójki? ❤️
Zostawiam wam opis i zapraszam wkrótce na recenzję, bo premiera już 28.07! 

"Dwa tygodnie po powrocie z Meksyku Ellie na próżno stara się uporządkować myśli krążące wokół minionych wydarzeń. Nie pomaga jej w tym Diego, od którego nie może uzyskać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. 

Wkrótce narzeczeni wybierają się do mieszkających w Kanadzie rodziców Ellie. Tam informują bliskich o zaręczynach. Mama dziewczyny z początku jest sceptycznie nastawiona do wybranka córki, ale po kilku dniach spędzonych w towarzystwie Diego akceptuje przyszłego zięcia. 

Wydaje się, że para w końcu będzie szczęśliwa. Jednak Ellie nie zdaje sobie sprawy, że Diego coś przed nią ukrywa. Jest podekscytowana, niestety nie wie, że zbierają się nad nimi burzowe chmury. Nie ma pojęcia, że wkrótce ich życie bardzo się zmieni. 

Ellie w najgorszych snach nie spodziewała się, że największy cios padnie ze strony ukochanego mężczyzny. "



"Ring" czy bestsellerowa autorka, jest gwarancją dobrej książki?

"Ring" czy bestsellerowa autorka, jest gwarancją dobrej książki?

Bookmorning Moliki! Dziś post będzie raczej krótki, choć finalnie zobaczymy jak to wyjdzie. Znacie twórczość Anny Wolf? Nie ukrywajmy każdy przynajmniej słyszał o niej, jedna z najgłośniej reklamowanych autorek w wydawnictwie NZ. Książkę, o której będziemy dziś dyskutować, wydała z ramienia wydawnictwa Muza (konkretnie "Akurat") i powiem wam że, wcale zachwycona to nie jestem...
Alice całe życie ucieka, ścigana przez demony przeszłości, nie ogląda się za siebie. Carter, dziecko z systemu opieki, którego życie również zahartowało mocno. On bokser, ona siostra rywala. Oboje będą toczyć walki, pytanie czy będą umieli walczyć wspólnie?
Szybki opis co? Nie mam serca świeżo po przeczytaniu, streszczeniu, ponownie to odgrzewać. Nie ukrywam, książka mnie nie powaliła. Narracja była koszmarnie irytująca, a że już gdzieś tam do setnej strony, wskoczyły powtórzenia i niestety ale całkowicie bez życia opisy, to właśnie ta narracja totalnie mnie rozjechała. Opisy były... nawet nie wiem jak to nazwać. Poważnie, całkowicie poczułam się skołowana. Po co trzy razy pod rząd powtarzać dlaczego bohater robi daną rzecz?! Przecież ja już za pierwszym razem wiem, czemu tak, a nie inaczej! Kolejnym bólem głowy były powtórzenia. "(...) naprawdę (...). (...) naprawdę (...)" Oczywiście wszystko jest w jednym akapicie, mówi o jednej sytuacji i rzecz jasna, pochodzi z prywatnych wynurzeń bohaterów. Czuję się zmęczona po tej książce, chciałabym żeby było inaczej, jednak nie jest. Ten warsztat, styl, były ciężkie, wciąż nie dopracowane, nie wyrobione... Fabuła pędzi jak ścigacze na torze, przez co momentami miałam wrażenie, że autorka sama już się gubi. Tam jest po prostu przesyt wszystkiego. Najlepszym przykładem jest informacja o podejrzeniach, główna bohaterka w szpitalu mówi o swoich domysłach, a chwilę później, tak jakby tego nie było znowu informuje o tym samym, tą samą postać. Nie daje nigdy emotek do recenzji, a tu by się przydały. Chciałabym powiedzieć, że kreacje bohaterów ratują tę pozycję, ale nie mogę. Ostatecznie były one nijakie. Niby coś tam chciała ona, niby on, niby Bruno... i na niby się skończyło.
Nie będę was dłużej męczyć i sobie dołka kopać, po prostu musicie to sami przeczytać, ocenić. Jako że, autorka nie jest już debiutantką, to moja ocena niestety ale jest koszmarnie niska. Po wydaniu tylu książek, oczekiwania i apetyt czytelników rośnie, nie spada. Według mnie, dużo jeszcze pracy przed autorką, pytanie tylko czy zbierze krytykę i przerobi ją w efekty, czy... wiecie sami co ;)) (jest emotka!!)

⭐/5
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Czytelnisko , Blogger