Pokusa... czyli jak kusić żeby się nie pokusić.

Pokusa... czyli jak kusić żeby się nie pokusić.

Dzień dobry moi drodzy, dziś będziemy obracacie się w fantastyce. Tylko jest problem, gdyż nie mogę powiedzieć nic dobrego na temat tej książki co jest przykre. Pani Marika Ciok jest debiutantką, szanuję to ale... po prostu nie. Całkowicie nie kupuje tej książki, pokusze się nawet o stwierdzenie, że to jedna z gorszych jakie czytałam. Tym razem na prawdę będzie krótko i na temat.
Pomysł na książkę nie jest zły, mamy demony, romans, tajemnic. Eveline to rozchwiana nastolatka, ale tu się nie przejmujcie w tej książce każdy bohater jest rozchwiany. Od pierwszych stron mamy przepych wątków i problemów. Chciałabym wam opisać cokolwiek, tyle że to jest tak krótkie, iż niestety zdradziła bym akcję nawet jakbym opisała wam pierwszy rozdział. Dlatego przejdę do konkretów, błędy logiczne. Ta pozycja to jeden wielki błąd logiczny, co jest przykre gdyż autorka jest osobą oczytaną i można by pomyśleć, że jakieś tam pojęcie ma o zasadach... Cóż, no nie. Stylistyka to jest dopiero plejada hitów, powtórzenia, błędne zapisy dialogów, nawet błędów ortograficznych się dopatrzyłam. Po co powtarzać cztery razy pod rząd imię bohatera? Po co ją się pytam? A no żebyśmy nie zapomniały przypadkiem jak się panicz nazywa. Pomijam już fakt, że mam podejrzenia co do podbierania pomysłów od innych autorów... Po prostu musicie przeczytać to sami i ocenić. Wątki się na siebie nachodzą co tworzy po prostu potworność w odbiorze tekstu. Za dużo akcji, które często się nawet ze sobą nie kleją a za mało stron. Wypowiedzi ubogie, opisy... jak są, to niestety nie powalają a ich poprawność pozostawia wiele do życzenia.
Jak sami widzicie było krótko, gdyż pozytywów tam w ogóle nie znalazłam. Chciałabym powiedzieć gratuluję debiutu ale to byłoby wredne i nie szczere. Przed autorką jeszcze masa pracy, polecam zmianę wydawcy albo korektora bo z tym zespołem ponownie puszczony zostanie na nasz rynek wydawniczy taki kanał, że szok. Nie ukrywam na tych dwustu stronach, całkowicie zwątpiłam w naszych debiutantów i częściowo w czytelników bo jak się dowiedziałam autorka jest bookstagramerką. Nie wiem co poszło nie tak, gdzie zabrakło chęci na rozwinięcie tej historii, porządną korektę czy usunięcie powtórzeń, ale niestety z fantasy zrobił nam się dramat papiernika. Mimo wszystko życzę sukcesów i mam nadzieję, że praca nad warsztatem będzie oraz przyniesie efekty.
⭐/5
Suma Kłamstw, niczym suma naszych myśli

Suma Kłamstw, niczym suma naszych myśli

Dzień dobry Kocurki, od paru dni łapałam się różnych książek. Skończyłam "Winter" i łez potok popłynął, bo pokochałam tą szaloną dziewczynę ale ja nie o tym dziś. Przeczytałam "Sume Kłamstw" od Noemi Vain, i wiecie co? Porozmawiamy sobie...
Tydzień temu dostałam do recenzji książkę od wydawnictwa WasPos, okładka ogień, grubasek jak lubię, tytuł przyciąga. Wiecie biorę rozpęd... ale pierwsze sto stron było spokojne, delikatnie wprowadzające, pełne opisów. Stało się to, czego serio od początku bałam się jak ognia, odłożyłam ją. Wynudziłam się jak mops. Parę dni przerwy, oczyściłam umysł, więc łapie ponownie i szok. Książka zaczyna mnie wciągać jak wir... 
"Suma Kłamstw" to historia Evangeliny, uczennicy ostatniej klasy liceum w Appelwood. Nasza bohaterka to dość popularna i nawet sumienna uczennica, która nienawidzi historii, ponad to redaktorka szkolnej gazetki. Miasto, które zamieszkuje to oaza spokoju. Tam się nic nie dzieje od lat, nie ma napadów, gwałtów czy morderstw. Do czasu aż Ev staje się ofiarą stalkera... A nic tak pobudzająco nie działa jak wariat, który ma dostęp do naszej przestrzeni prywatnej. Na plus nie działa też to, że chłopak naszej bohaterki okazuje się gnojkiem a w mieście pojawia się tajemniczy przystojniak, i dość często krzyżuje drogi z Evangeline. 
Dziewczyna wychowywana przez opiekunkę, z w kółko zalatanymi rodzicami, za oparcie ma tylko Cass. Najbliższa przyjaciółka nie jednokrotnie udowadnia swoją lojalność wobec bohaterki, i nie raz pokazuje, iż poziom jej poczucia humoru jest wysoki.
Kłamstwa otaczające jej życie zaczynają wychodzić na jaw, pora wybrać kto jest przyjacielem a kto wrogiem. Plotki żyją swoim życiem, a dziwny prześladowca nie odpuszcza... Czy w życiu Ev kiedyś, w końcu będzie normalnie? Czy stalker będzie tuż za rogiem każdego dnia? Kto wygra tą grę? Bo czas ucieka... A śmierć wychodzi na ulicę coraz częściej. Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź właśnie w tej książce.
Bohaterowie momentami irytujący, wkurzający i dziecinni ale przez całą książkę widziałam fajny progress w postaciach, co uważam za ogromny plus. Poznajemy rozpieszczoną, roztargnioną Evangeline, a finalnie dostajemy już młodą kobietę. To samo tyczy się innych bohaterów, każdy w jakiś sposób ewoluował nam. Warsztat autorki jest świetny. Tam gdzie mieliśmy poczuć, że bohater jest podekscytowany, tam to czuliśmy. Strach? Proszę bardzo. Operowanie opisami na wysokim poziomie, i poprawność zapisu dialogów czy stylistyka, to wszystko jest dopracowane na tip-top. Budowanie napięcia przez autorkę to majstersztyk! Stworzyła tak zawiłą intrygę, łatwo wplecioną, że szok! Całość jest po prostu świetnym romansem z thrillerem w tle, iż śmiem twierdzić: mamy debiut roku! A jest dopiero styczeń! Pomimo to Noemi Vain, powaliła swój gatunek na kolana. Chciałabym jeszcze zobaczyć paranormal fantasy z pod jej pióra, jestem więcej niż pewna, że mogłaby nas na tym polu fajnie zaskoczyć (i mam nadzieję, że kiedyś zaskoczy). 
Podsumowując, droga autorko rzadko daję wysokie noty, gdyż rzadko ktoś mnie zaskakuje i powala. Tobie się to udało, gratuluję debiutu. Jest ciężką pracą wielu lat twojego życia, i nie ukrywam że wyborną. To była ogromna przyjemność zapoznać się z tą historią. Mam nadzieję, że drugi tom będzie jeszcze lepszy.
⭐⭐⭐⭐/5
"Zabójcza gra" czy oby na pewno?

"Zabójcza gra" czy oby na pewno?

Dzień dobry moi drodzy, dziś mamy recenzję oczywiście. Tym razem na tapecie "Zabójcza gra" od wydawnictwa Editio Red, autorstwa Caroline Angel. Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa. Już na wstępie wam powiem, że tym razem wpis będzie, krótki. Nie będziemy mieli zbytnio o czym gadać kochani, gdyż książka była prosta jak konstrukcja cepa i monotonna jak instrukcja obsługi zmywarki.
Zawsze podchodzę do czytania z czystym umysłem bo nigdy nie wiadomo co nam się trafi, a może być różnie jak sami wiecie.
Nie zwlekajmy, przybliżę wam trochę tą pozycję. W książce główną bohaterką jest Neve, młoda dziewczyna, która uczciwie pracuje w markecie, ma jakieś marzenia, faceta z którym jest od lat, i no właśnie co tu poszło wobec tego nie tak? Otóż Neve przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie z przyjaciółką, podczas kłótni między parą dochodzi do rękoczynów. Tu właśnie zaczyna nam się dramat. Bohaterka przez dalszy ciąg wydarzeń poznaje kolejnego amanta, akcja pełznie... ale coś mi wciąż nie pasowało.
Neve kreowana na spokojną, cichą i bojaźliwą dziwnym trafem przez pół książki, wali każdego faceta po mordzie. Nie pomaga też fakt, że Cameron drugi bohater jest zabójcą, który notabene i tak okazuje się ciepłą kluską. W książce dopatrzyłam się paru sprzeczności, w charakterach przykładowo: bohaterka boi się sama chodzić po zmroku, ale jak facet proponuje odprowadzenie to pędzi 200 km/h, żeby tylko jej nie odprowadził przypadkiem... Akcja niby jest, ale jej nie ma. Niby mamy bohaterów ale tak na prawdę bledną w gąszczu akcji, które lekko się rozpychają między sobą. Przez pierwsze pół książki wynudziłam się jak mops, przez drugie pół zaczął się robić galimatias i natłok informacji, które całkowicie nie były stopniowane. Poznajemy przeszłość obojga bohaterów, ich rodziny, drama goni dramę... I taki blenderek.
Książkę ratował fakt, że warsztat autorki jest dobry, pióro lekkie, w związku z czym pochłonęłam ją raz dwa. Nie znajdziecie tam błędów stylistycznych czy ortograficznych, także spokojnie nic wam nie skoczy na głowę w trakcie. Po prostu czegoś zabrakło...
Podsumowując nie była to pozycja po której czułam niedosyt, bohaterowie nie zapadną mi w pamięci na długo, a rozmowy o tej książce będą zaskakująco krótkie. Jednak, jeżeli znajdę kolejną książkę tej autorki, z chęcią sięgnę tylko po to żeby chociaż na chwilę przypomnieć sobie, iż warsztat pisarski w naszym kraju wcale nie musi być zły. Wystarczy odrobina chęci. 
⭐⭐/5
Zauroczona, zwariowana, zakochana...

Zauroczona, zwariowana, zakochana...

Tytuł tego posta wcale nie dotyczy, chociaż zahacza nam o walentynki, gdyż książka będzie miała swoją premierę właśnie cztery dni przed walentynkami. Zbliża się nam święto zakochanych, jak to jest z wami? Obdarowujecie tylko drugą połówkę czy może tak jak u mnie wszystkich których kocham i cenię sobie ich obecność w życiu?  W tradycji Słowiańskiej tylko w tę jedną noc zakwitał kwiat paproci, a szczęśliwy znalazca owego kwiatu zapewniał sobie bogactwo zaś w razie niebezpieczeństwa, niewidzialność. U mnie na Kurpiach, sprawy miały się inaczej. W walentynki odbywał się tzw "mały odpust", msza w intencji chorych, na którą przynoszono wota woskowe zwanymi "osiarami" W różnych formach, od serduszek po kulki czy krążki. Posiadacze osiary, obchodzili ołtarz trzy razy, zbierając z desek kurz i wcierając w bolące miejsca, modląc się przy tym o uzdrowienie.
To są stare wierzenia, tradycje, które ewoluowały nam w dzisiejsze świętowanie, które nijak ma się do tych starych. Co nie oznacza, że nowe jest złe. Dałam wam małą dawkę Kurpiowszczyzny i historii ziemi, na której się wychowałam, może i wy znacie jakieś tradycje z waszych stron? Chętnie je poznam.
Skoro temat walentynek mamy za sobą przejdę do przedstawienia wam Caro, głównej bohaterki najnowszej książki od Laury Steven. Caro Kerber-Murphy to zdeklarowany nerd, miłośniczka fizyki i pasjonatka wszelkich zjawisk kosmicznych, ponad to introwertyczka. Neszczęśliwie zakochana w Hakurim, najpopularniejszym chłopaku ze szkoły. Nasza bohaterka ma dwóch ojców, psa i brata oraz dwie wierne przyjaciółki, które tworzą wybuchowy miks. Dziewczęta różnią się od siebie jak dzień i noc. Jej życie nie jest złe, choć jak twierdzi ona sama mogłoby być lepsze gdyby Hakuri w nim był. 
Caro z racji, że wszystko można wytłumaczyć naukowo, wpada na artykuł mówiący o eksperymentalnych tabletkach zwiększających atrakcyjność. Jak się domyślacie, pomimo iż nie wierzy w magiczne tabletki postanawia je zakupić. W konsekwencji przyciąga wszystko co żywe, i umie chodzić... Doświadcza ona popularności, zainteresowania i co najważniejsze, Hakuri'ego. Dla Caro właśnie spełniają się najskrytsze marzenia. Tylko nie wszystko jest tak jak chciała.
Książka przepełniona, humorem, świetnymi opisami, dialogami i co najważniejsze: miłością. Poznajemy w niej parę rodzajów miłości, autorka ukazuje nam jak silna jest ona między dzieckiem a rodzicem, przyjaciółmi, czy jak krucha jest ta pierwsza miłość. Rozpoznanie jej też jest ciężkie, pytanie czy Caro rozróżni zauroczenie od miłości? Czy będzie umiała żyć w zgodzie ze sobą, niezwżając na opinie innych? Na te i wiele innych pytań, znajdziecie odpowiedzi w najnowszej książce Laury Steven.
Osobiście uwielbiam styl autorki, jest on lekki, przyjemny i przede wszystkim, świetny warsztat pisarski. Widać, że mamy doczynienia z naprawdę dobrą książką, której nie da się umiejscowić na jednej półce, gdyż osoby w każdym wieku ubawią się i ukochają Caro. Poczucie humoru Pani Laury jest na pewno potężne, ostrzegam nie pijcie podczas czytania! Robicie to na własną odpowiedzialność. Każda postać w tej książce ma swój unikalny styl, charakter, co jest genialne. Mamy tam bardzo mocne postacie. Autorka świetnie operuje opisami, przez co każdy z bohaterów wydaje się nam namacalny. Osobiście ukochałam Vatiego, chodząca bomba humoru! Podejrzewam, że przy takiej osobie w otoczeniu nie nudziłabym się na pewno. 
Podsumowując, ta pozycja jest unikatowa, niepowtarzalna i genialna. Autorka i wydawnictwo spisali się na medal, zapewnili nam czytelnikom 344 strony świetnej historii i nietuzinkowego poczucia humoru, trafiając w każdą grupę wiekową. Na obecny moment, ta książka jest jednym z moich tegorocznych faworytów, i będę was nią męczyć do bólu. 😅
⭐⭐⭐⭐⭐/5
"Niegrzeczny Rockman" szybki instruktaż jak przeżyć w śmiechu lawinie.

"Niegrzeczny Rockman" szybki instruktaż jak przeżyć w śmiechu lawinie.

Dzień dobry Moliki i reszta świata, dziś przychodzę do was z książką, która swoją premierę miała trzynastego stycznia. Po niej wejdzie coś dla odbiorców w każdym wieku oraz lada moment kolejne rozdanie. Chociaż jeszcze jednego nie skończyliśmy. Jak wam minął ten słodki tydzień ferii? Maluchy wracają do szkoły więc u nas cyrk, jakbyśmy byli znowu przed rozpoczęciem roku szkolnego. Tak, więc jak widzicie wesoło u nas i mam nadzieję, że u was też. 
Przejdźmy do konkretów jak to jest z tą książka i tym rockmanem, cóż jest zabawnie czyli tak jak w poprzednich tomach, to na pewno! Fakt Stella nie jest tak śmieszna i zwariowana jak Leona czy utalentowana muzycznie jak Liberty, za to ma najbardziej pokiereszowaną duszę jaką widziałam dotychczas w tej serii. John już wcześniej daje nam się poznać jako udręczony, złamany człowiek więc wiemy z czym mamy doczynienia. 
Zacznijmy od początku. Stella to bardzo silna i kochająca osoba. Przez pasmo swoich nieszczęść przeszła z wysoko uniesioną głową i teraz zawodowo stara się pomagać wszystkim, kto tylko jej potrzebuje. Chociaż fakt, profesjonalna przyjaciółka nie brzmi za grosz profesjonalnie, to jednak dla Stelli jest zajęciem idealnym. Tylko ile można, czuć i słuchać cudzych nieszczęść, samotności; samemu będąc całkowicie bezludną wyspą. 
Jax jest Jaxem, i nie można zaprzeczyć iż ten diabeł w tej części, na prawdę otwiera przed nami serce i umysł. Jego próba samobójcza, depresja, to tak na prawdę problem na skalę światową. W bardzo jasny i przejrzysty autorka rozkłada nam go na części pierwsze, za co chylę czoła ponieważ nie każdy umie pisać o depresji. 
Spotkanie tych dwojga to istny kabaret, pełen śmiechu, wzajemnego przekomarzania ale i pożądania... Pytanie tylko czy będą umieli pokonać swoje demony? Czy wszystko w ich życiu co znają, będzie warte zostawienia po żeby skoczyć w nieznane i zaufać w ciemno?
Dużo osób mówi, że ta część jest średnia. Cóż, nie zgadzam się. Gdyż właśnie tu, w tej części czułam najsilniejszą więź z bohaterami, wyłapałam tylko jeden błąd i powiem szczerze, pokochałam właśnie taką wersję Jaxa. Problem z depresją ma wielu ludzi, ci co mówią "a miałem depresję." Tak na prawdę nigdy jej nie miał, dlaczego? Bo depresja to choroba na całe życie, walka samemu ze sobą. Dlatego właśnie trzeci tom chwycił mnie za serce i ściska mocno, bo tylko tu mogłam poznać tak zniszczonego, złamanego człowieka i obserwować jak w odpowiednich dłoniach, uczy się żyć bez strachu, otwierając się na pomoc.
Pozycja obowiązkowa dla każdego kto chce popłakać, pośmiać się, poczuć dreszczyk podniecenia czy po prostu zobaczyć jak nieudolne zaloty Jaxa bawią do łez. Książka jest dynamiczna, pisana lekkim stylem, który pozwala nam fajnie wczuć się w bohaterów. Warsztat autorki z każdym tomem fajnie się nam rozwija więc nie ukrywam, iż czytanie tej książki to przyjemność. 
"Luca" czyli szybka instrukcja jak nie czarować.

"Luca" czyli szybka instrukcja jak nie czarować.

Dzień dobry Kochani, każdy poniedziałek jest ciężki i to bezsprzecznie, my ratujemy się planszówkami i puzzlami, o czym porozmawiamy w innym poście. Dziś przybywam z recenzją książki "Luca" Agnieszki Siepielskie, z wydawnictwa NieZwykłe. Ja słusznie wzięłam się za e-book, który macie dostępny na Legimi, tak jak inne tytuły autorki.
Czytałam poprzednie tomy, tak więc logicznie sięgnęłam po ten. Autorka słynie nam z pikanterii i pisania przetartym szlakiem więc raczej nie spotkałam nic czego bym się nie spodziewała sięgając po nią. Rzekła bym wręcz, że się zawiodłam.
Luca, przykładny potwór, który chce mieć za swoją o wiele młodsza dziewczynę. Oczywiście żaden książę się nie wyczaruje jak księżniczki nie uratuje. Tak się dzieje oczywiście i tu, Luca ratuje Max, gdzieś tam mamy różne wątki, ogólnie trzymamy się rodziny, ale nie zdradzam wam nic solidarnie. Choć coś tam już mlasnęłam, to więcej nie wydusicie. 
Zacznę od tego co mi się podobało, choć było tego strasznie mało. Autorka na pewno pokazuje nam fajnie wykreowane postacie, gdzieś tam mamy powroty do przeszłości, jakieś opisy choć ubogie to są, i w zasadzie na tym mój zachwyt się kończy.
Co do drugiej strony medalu... Cóż. W e-booku książka ma 188 stron, odliczmy tytułową, stopkę wydawniczą itp. znowu uderza mnie fakt, iż mamy za dużo akcji, za mało stron. Dla porównania poprzednie tomy mają po około 300 i ponad 300 w e-booku. To jest ponad 100 stron, które gdzieś tam autorka gubi. Upychanie na akord i liczbę znaków. Bądź brak pomysłu na rozwinięcie akcji. Jestem więcej niż pewna, że Panią Agnieszkę stać na więcej, co nie raz nam pokazywała ale tu odczułam jakby się poddała, wydała tę bo reszta dobrze się sprzedała? Parę błędów pogłębiło niesmak, który gdzieś już kiełkował... Nim się dobrze rozpędziłam skończyłam ją czytać i po prostu nie odczułam nic. Taki kubeł letniej wody. Opisy, ubogie. Postacie, jakby odarte z czegoś. Totalnie nie poczułam tej książki. Wątki nacierają na siebie, cała akcja w ogóle na tych 170 stronach, jest koszmarem moich snów... Miks totalny, kończymy i nie wiemy czy będzie coś dalej, czy może autorka serio już to skończyła bo nie rozumiem nic.
Chciałabym bardzo napisać, że mnie porwało ale nie... Chaotycznie, pędem, akcja rozpoczyna się a na następnej już ją kończymy, spokojnie, nie rozpędzajcie się.
Wiem, że gdzieś tam ma być wydane coś od autorki i mam nadzieję, że będzie lepiej, o wiele lepiej i wierzę, że czasami musi wyjść coś gorszego żebyśmy mogli docenić kolejne dzieła autora. 
Podsumowując, oprócz przebłysków humoru, nie znalazłam nic konkretnego co pozwoliłoby mi sądzić, iż jest to na prawdę świetna książka. Nie wiem co tym razem poszło nie tak, ale coś na pewno.
Życzę na pewno kolejnych sukcesów i wielu wydanych książek ☺️
⭐⭐/10
"Wybrańcy" Veronica Roth

"Wybrańcy" Veronica Roth

Dzień dobry Moliki, przedstawiam wam pierwszą na tym blogu recenzję, i to przedpremierową. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Media Rodzina, mogłam przeczytać tą genialną pozycję, która miesza w sobie thriller, fantastykę i science fiction. 

Zacznę od tego, że każda recenzja ostatnio rozpoczyna się podobnie "ta książka zaczyna się tam gdzie inne się kończą" nie zaprzeczam temu, jednakże czy nie stać nas na coś więcej po ponad pięciuset stronach? 

Autorka publikuje od lat, jednym z najbardziej znanych jej dzieł jest seria "Niezgodna", która nas oczarowuje choć czegoś w niej akurat mi brakowało, i doczekała się swojej ekranizacji. W każdej z jej książek obserwujemy jak kunsztownie i z precyzją buduje światy, operując nimi z wielką łatwością. Postacie kreowane przez nią wkupiają się w łaski mas i to całkowicie zasłużenie. Tu mamy połączenie paru gatunków, które na pozór tworzą koktajl Mołotowa, ale Veronica splata je ze sobą świetnie.

"Wybrańcy" dzielą się na trzy części, postaram się wam nie spoilerować, jednocześnie przybliżając całość, na tyle żebyście zrozumieli w czym leży fenomen tej książki. 
Bohaterami jest grupa przyjaciół Matt, Esther, Ines, Albie i Sloane. Według proroctwa są "Wybrańcami" wytypowanymi do walki z groźnym i nieobliczalnym Mrocznym, jednak tak porządnie i na wskroś poznajemy Sloan. W części pierwszej mamy wręcz realistyczny portret psychologiczny bohaterki, momentami jest to przerażające jak możemy blisko niej podejść. Znamy każdy jej szczegół, w jaki sposób funkcjonuje, czemu dopuszcza się takich czy innych zachowań, perfekcyjnie wykonana robota autorki. W tekście mamy też raporty, artykuły z gazet czy fragemnty wywiadów, które są pełne szczegółów i drobnych smaczków.
Poznajemy Slo kiedy jest na zakręcie życia, chociaż pokusze się o stwierdzenie, że ona była skazana zawsze na balansowanie przy samej granicy. Blizny fizyczne i psychiczne są w niej tak głęboko odznaczone, że ciężko uwierzyć w to, iż kiedykolwiek zacznie być w pełni szczęśliwą osobą. 
Kiedy w krytycznym momencie życia zostaje porwana, wraz z Mattem i Essy do równoległego wymiaru, nerwy Sloan są już w strzępach. Na domiar złego, znienawidzona przez nią magia tu jest na porządku dziennym. Dla trójki wybrańców ziszcza się najgorszy z koszmarów, zło które pokonali nie jest jedynym jakie zagraża istnieniu ich świata...
Genetrix bo tak zwie się właśnie nasz równoległy świat, posiada też swojego wybrańca i Mrocznego, tylko że problem polega na tym, iż wybraniec tego wymiaru poległ... Te Chicago jest z pozoru takie same a jednak inne. Od walki nie uchroni ich nic, pora przeżyć koszmar na nowo, tylko czym się bronić tym razem skoro artefakt magiczny "Igła Kościeja", której Sloan serdecznie nienawidziła, spoczywa na dnie rzeki Bóg wie ile wymiarów dalej? Czy aby na pewno Slo może zaufać otaczającym ją ludziom, skoro tak na prawdę od lat nie ufa już sama sobie. Wydaje mi się, iż udzieliłam wam i tak za dużo informacji, za co jedni się obrażą inni pokochają.
Czytając całość, uczucia muszę rozdzielić na trzy części tak jak w książce, gdyż każda przyniosła mi w ogóle inną karuzelę. W pierwszej czułam smutek, złość, żal, dezorientację. To był taki wyciskacz łez, że szok. Autorka idealnie zagrała na moich uczuciach, pokazując nam feerię nastrojów. Druga część obudziła we mnie ciekawość i to potworną, nie byłam pewna czy w ogóle oddychałam, czytając to co dzieje się na Genetrix, zaś w trzeciej części byłam już równie bojowo nastawiona co Sloane! 
Widać spory progres w pracy autorki i całkowitą zmianę poziomu, operowanie akcją, napięciem, opisami jest o wiele wyżej niż w innych książkach z pod jej dłoni. Postacie są wyraziste, ich emocje jak żywe pochłaniają od pierwszych stron. 
Podsumowując książka jest świetnym przykładem jak można łączyć style i nie zawalić sprawy. Poznamy tam całkiem inny styl autorki, pomimo iż poprzednie dzieła nie były złe, "Wybrańcy" są potwierdzeniem że mamy doczynienia z genialnym umysłem. Zespół wydawniczy wykonał również świetną robotę, nie znajdziecie tam błędów językowych czy stylistycznych przez co czyta się płynnie i przyjemnie. Osoby, które nie lubią silnych damskich charakterów mogą czuć się dziwnie czytając to, jednak nie da się ukryć że Sloan to stanowcza i waleczna osoba, a stawiając na szali życie jej bliskich, jest zdolna dokonać wielkich poświęceń. 
Moim skromnym zdaniem warto sięgnąć po tą pozycję, gdyż nawet jak ją odkładamy na chwilę to z łatwością wracamy i błyskawicznie wczuwamy się w miejsce, akcje i bohaterkę. Śmiało mogę stwierdzić, że to najlepsza książka fantasy jaką miałam w ręku od bardzo dawna, co za tym idzie, niecierpliwie czekam na drugi tom. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Czytelnisko , Blogger